Jest miłośniczką książek. Uwielbiam usiąść w spokoju przy kawce lub kieliszku wermutu, otworzyć nową książkę, poczuć jej zapach i zagłębić się w innym świecie, w innych realiach, zapomnieć o codzienności. Oczywiście swoje zasłużone miejsce w mojej domowej biblioteczce mają też książki kucharskie. Niestety spotkałam się już z opiniami, że jestem przestarzała, bo kto w dobie internetu bawiłby się w czytanie słowa drukowanego. Ja uważam, jednak że książka kucharska jest niezastąpiona. Internet jest śmietnikiem, jest tam wszystko, przepisy cenne, ale i te które się do niczego nie nadają. Poza tym czasem człowiek nie wie czego szukać. A gdy się ma książkę o kuchni indyjskiej, włoskiej, czy na przykład wegetariańskiej, to otwiera i czyta, nie szuka po omacku.
Na dzień dziecka (serdecznie jeszcze raz dziękuje) dostałam nową pozycję "Kulinarne wyprawy Jamiego" autorstwa oczywiście Jamiego Olivera. I jak zawsze pierw ją otwarłam na kilku przypadkowych stronach, by móc poznać jej ogólny charakter. I pierwsze rzuciło mi się w oczy jaki ogrom książki poświęcony jest rybom i owocom morza. W sumie można się było tego spodziewać po krajach, które są opisane: Włochy, Grecja, Hiszpania, Maroko, Szwecja.
Teraz czeka mnie kilka wyzwań kulinarnych, bo sporo przepisów mnie zaintrygowało i chcę poczuć te aromaty.
Już nie raz śmiejąc się mówiłam, ze książka kucharska jest dla mnie zawsze dobrym prezentem. I radość jak we mnie była na widok powyższej książki chyba przekonała wszystkich. Włącznie z tym, że zostałam poproszona o zrobienie listy książek, które chciałabym mieć. I długo nie będę zwlekać i ją zrobię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz